wymienił uścisk dłoni z przegranymi, zesztywniały po sześciu godzinach gry. - Dobra dziewczynka... - mruknął Emmett. - A teraz biegiem! Trzeba sprawdzić bezpieczniki. - Mówi się „wytrawny”, cherie. No, jeszcze trochę. - A więc chcesz odejść... ze zrujnowaną reputacją? Obejrzała się ze złością. - Myślałam, że już to zrobiliśmy. - Naprawdę? - Och, Boże, nie potrafię ci się oprzeć - wyjąkała, kiedy pocałował ją delikatnie w - Becky, no i co? Jeszcze nigdy w życiu nie miałem tyle kłopotu, by namówić - Dokładnie rzecz biorąc, tylko jeden z celów. - Blaque z namysłem uderzał kopertą o wierzch dłoni. - To szczęście, że udało się pani zbliżyć do młodej księżnej. - Becky, wiem, co robię! Zaskoczył ją ten ostry ton. Alec spostrzegł to. - Wytrzęsło mnie okropnie - mruknął, rozcierając kark. Tęsknił za swoim faetonem, - Rozumiem. - Pomimo wysiłków nie potrafiła powstrzymać uśmiechu. Miała tylko nadzieję, że z oczami wbitymi w czubki pantofli wygląda na skruszoną. - Bardzo pana przepraszam. Przykro mi - dodała dla wzmocnienia efektu. - O co tu chodzi? - mruknął pod nosem. - Czy dlatego poszła ze mną, żeby im uciec? - Och... - westchnęła, lecz ku jego uldze przestała go wypytywać. Prowadząc ją ku
- Kto wie... - Puścił ją, choć zrobił to niechętnie. - Odwiozę cię do pałacu, a po drodze wspólnie się nad tym zastanowimy. czuł się okropnie, usiłował nie myśleć o całym zajściu i skoncentrować się na towarzyszach. - Czyżbyś sobie wziął kochankę? Cierpliwość Aleca była na wyczerpaniu.
- Ja... ja nie martwiłam się o siebie, ale o Carlę, Pabla, dzieciaki i... - Wzruszyła ramionami. - I o Isabellę. Oni powiedział cos na temat interesów i notowan giełdowych, - To nie ma sensu.
dzieciakiem o wielkich, załzawionych oczach, któremu wiecznie ciekło z nosa. Prawdę mówiąc, Shep nie House, był nawet w zarzadzie. Kiedys był te¿ pastorem w lekkimi, wolno płynacymi po niebie smugami chmur.
- Ani o minutę. Poza tym mamy dużo czasu - zapewnił ją i dodał: - Obiecuję, że przejażdżka zrekompensuje ci nudę przemówień, które po niej nastąpią. Tu wszystko musi odbywać się z wielką pompą. ramion frak. Alec rozluźnił fontaź. - Czym mogę paniczowi służyć? świadczył o bólu. Czyżby dziki kot? niesławie do Roberta, który na pewno porządnie by mi nagadał, ale nic takiego się nie stało. - Nie zdołasz. Jestem za ciężki. Becky spuściła oczy,, z trudem powstrzymując śmiech.